poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Dean Vendetta 1.0 - czyli co kupić na początek

Często na forach gitarowych można spotkać mnóstwo tematów w stylu "Jaka gitara elektryczna do 500/700/1000zł". Ciężko jest bowiem wybrać jedną z kilkunastu wartych uwagi modeli. W tym przedziale cenowym można kupić Washburna, Yamahę, Deany, Flame, Vintage, czasem nawet japońskie Jacksony. Bohaterem dzisiejszej recenzji jest wiosło ze stajni Deana, model Vendetta 1.0.

 
Specka, wykonanie i pierwsze wrażenie

Model, który wpadł w moje ręce jest w kolorze "natural", moim zdaniem ładniej się prezentuje od black. Rocznik 2010, produkcja Chiny... Typowa masówka. Korpus gitary wykonany z mahoniu, ponoć nowsze modele są z lipy. Gryf klonowy, podstrunnica z palisandru, 24 progi, 2 humbuckery, 1x volume, 1x tone, trójpozycyjny przełącznik, stały most i struny przez korpus. Gitara na pierwszy rzut oka wykonana jest solidnie i bez zarzutów, chociaż w moim egzemplarzu znalazło się trochę kleju na śrubach od mocowania gryfu. Ale ogółem nie ma się do czego przyczepić, pierwsze wrażenie pozytywne. 

Wygoda gry

Gryf nie jest "wyścigówką", nie jest też grubym "klocem", więc większości ludzi(z pewnością początkującym) dobrze leży w łapie. Dostęp do najwyższych progów bezproblemowy, niziutka akcja strun(bez problemu udało mi się zejść do 1,1mm), więc jak ktoś chce wymiatać supersolówy to nie ma problemu.
Korpus jest profilowany, przez co na siedząco gra się wygodnie. Na stojąco w sumie też, gitara nie jest zbyt ciężka, waży ok. 3kg i nie leci na główkę.

Osprzęt i brzmienie

Fabryczny osprzęt nie powala - przetworniki mocno przeciętne(na tym samym poziomie co większość konkurencji) , klucze słabo trzymają strój, a progi szybko się ścierają... No ale czego oczekiwać od budżetowej gitary?

Gitara "z deski" nie odzywa się zbyt głośno. Po podpięciu do wzmacniacza na cleanie jest całkiem przyjemnie, można grać klasyczne rockowe ballady, można mroczne i klimatyczne wstawki. Ale powalającej głębi w brzmieniu nie ma. Crunche są bardzo przyjemne, zwłaszcza na mostkowym przetworniku. Klasycznego rocka gra się naprawdę miło, chociaż momentami brakuje "przestrzeni" w brzmieniu. Na high-gainach gryfowy pickup trochę muli, nie brzmi ciekawie, a przetwornik przy mostku gra naprawdę zacnie. Na luzie można ciężki metal nawalać, a po skręceniu gałki volume w gitarze - blues. Dla fanów niższych strojeń drop A gitara nie muli, więc jest dobrze.

Wiele osób wymienia też przetworniki w tej gitarze -  więc wymieniłem przetwornik mostowy. 

Na pierwszy ogień poszedł Seymour Duncan Sh 4, który najbardziej mi się podobał ze wszystkich 3 pickupów jakie tu opisuję. Bardzo uniwersalny, nie dominujący, sprawdzający się zarówno w lekkim, jak i ciężkim graniu. Jego bym też polecał niezdecydowanym do tego wiosła.

Później wsadziłem Merlina Sabotage - mocne, pełne brzmienie, doskonale odnajdujące się w klimatach Gunsów czy Led Zeppów.

Na samym końcu dałem tam Billa Lawrence L500XL - rzeźnicki pickupów, przez który Dean na cleanach i crunchach stracił ciepło, ale dzięki któremu na mocnych przesterach zyskał na selektywności.

Podsumowanie 

Gitarę używaną można kupić za 400-500zł, co jest bardzo dobrym wyborem jeśli ktoś chce grać rocka i mocniejszą muzykę. Nowy Dean to koszt 700-800zł i również dobry wybór ale... po co kupować nówki?  

Jednak nie jest to jedyny słuszny wybór - oprócz Deanów warto zainteresować się Cortem Kataną, Flame LP lub Signum. Najlepiej kupić to, co nam się najbardziej z wyglądu podoba, bo są to bardzo podobne jakościowo gitary.

Największymi wadami tej gitary są słabej jakości klucze, progi oraz przetwornik pod gryfem,  ale myślę, że można je zaakceptować, bo stosunek cena/jakość jest naprawdę dobry.